Na pozór wydaje się, że właściwie w każdej sytuacji, kiedy sprawa nas przerasta, powinniśmy wysyłać naszych uczniów do kogoś, kto ma odpo­wiednie narzędzia do zbadania ich możliwości intelektualnych, osobowo­ści, sfery emocjonalnej i psychicznej. Wiele jest sytuacji, kiedy okazuje się niezbędna choćby wizyta u psychologa w poradni. Jednak problemem sta­je się przede wszystkim rzeczywista możliwość dotarcia do specjalisty. Za­pewne w różnych ośrodkach jest różnie. W Warszawie wysłanie dziecka do specjalistycznej poradni kończy się wyznaczeniem przez jej pracowni­ków co najmniej trzymiesięcznego okresu oczekiwania. Dla wielu osób, które mają kłopot teraz, rozwiązanie za kilka miesięcy może okazać się nieaktualne, może też być tak, że ktoś więcej po pomoc się już nie zwróci. Oczywiście, istnieje różnica między wydaniem zaświadczenia o dysleksji a na przykład zajęciem się problemem depresji.

Najwięcej jest w Polsce poradni specjalistycznych zajmujących się pro­blemem alkoholowym. I właśnie tam kierujemy dziecko zarówno wtedy, kiedy samo jest zagrożone uzależnieniem, jak i wtedy, kiedy jego rodzi­na ma taki problem. Przy poradniach są grupy wsparcia dla członków ro­dziny osoby pijącej, grupy anonimowych alkoholików, grupy dla młodzie­ży, która pije.

Podobnie jest z narkotykami. To obszar, w którym pedagog na pewno nie powinien sam się poruszać i próbować własnych sił. Osobie uzależnio­nej od narkotyków, nawet w początkowej fazie, przede wszystkim po­trzebna jest pomoc medyczna, czego na pewno nie jesteśmy w stanie za­pewnić na terenie szkoły. Zwykle konieczne jest odtrucie organizmu na specjalistycznym oddziale detoksykacyjnym (tzw. detoks).

Niech nikomu się nie wydaje, że nasz uczeń będzie silniejszy od innych i sam sobie poradzi z substancją, która zatruła i opanowała jego organizm, a uzależnia kilkadziesiąt razy bardziej niż alkohol. Wszystkie osoby, które mają kłopot z narkotykami, twierdzą, że poradzą sobie, że nic złego im się nie  dzieje, że panują nad sytuacją. Ale nie panują, więc nie wolno dawać wiary ta­kim słowom, szczególnie że osoba, która je wypowiada, ma już zaburzony ogląd rzeczywistości. Potrzebna jest pomoc, która odizoluje młodego czło­wieka od środowiska, gdzie funkcjonuje i sięga po te środki, oraz spowo­duje nauczenie się nowych zachowań. Kilka lat temu takie zdrowienie w ośrodkach monarowskich trwało dwa lata. Obecnie chorzy przebywa­ją w ośrodkach trzy miesiące, bo tyle wolno ich trzymać. Naturalnie, ośrodki jakoś radzą sobie z tymi nienajlepszymi pomysłami ministerial­nymi, W każdym razie proces zdrowienia jest długotrwały i niezbędni są do tego specjaliści.

Kolejnym obszarem problemów, w którym powinniśmy natychmiast kierować do specjalistów, są fobie i nerwice. W szkole, oczywiście, naj­częściej pojawia się nerwica szkolna. Różne bywają jej objawy. Najczę­ściej są to bóle brzucha, ciągłe lub nawracające, ale również lęki związa­ne z wyjściem do szkoły czy przebywaniem w niej. Na pewno lekarz internista musi wykluczyć przyczyny organiczne. Jeśli badania lekarskie nie potwierdzą ich, uczniem natychmiast powinien zająć się psycholog kliniczny lub psychiatra.

Jakiekolwiek podejrzenia o choroby psychiczne to zdecydowanie spra­wa dla psychiatrów. Oprócz nerwic najczęstsze są u młodzieży depresje. Notuje się też przypadki schizofrenii u uczniów lub w ich rodzinach.

Ostatnio pojawiają się wśród zaburzeń psychicznych nowe jednostki, związane z ogólnym polepszeniem się poziomu życia. Mamy na myśli za­burzenia jedzenia, czyli bulimię i anoreksję. Badania pokazują, że żad­na z tych chorób nie pojawia się w krajach, gdzie zdobycie jedzenia jest trudnością. Za to w miejscach, gdzie jedzenie jest łatwo dostępne, takie kłopoty się pojawiają.

Anoreksja jest schorzeniem, które można zauważyć w warunkach szkolnych, szczególnie kiedy uczeń, a najczęściej uczennica, jest na etapie głodzenia się. I tutaj nie ma miejsca na własne eksperymenty, potrzeb­na jest opieka psychiatry, a czasami pobyt w szpitalu. Jak wiemy, anorektycy są w stanie doprowadzić się do skrajnego wyczerpania, a nawet do śmierci. Przeoczenie lub zlekceważenie sygnałów może być bardzo groźne. Bulimia zwykle nie grozi ostatecznymi konsekwencjami. Oczywi­ście, chorzy przez ciągłe objadanie się, a później przeczyszczanie czy wy­miotowanie bardzo rujnują i wyniszczają swój organizm, ale to nie stano­wi bezpośredniego zagrożenia życia.

Pedagog musi znać zjawisko i upowszechniać wiedzę o nim zarówno wśród nauczycieli, jak i wśród uczniów. W praktyce zdarzał nam się kon­takt z uczniami, którzy mieli incydenty z pogranicza zaburzeń jedzenia. Sam fakt, że zwracają się z takim problemem oraz nasze wsparcie psy­chiczne stwarzają szansę, że kłopot nie przemieni się w chorobę.

Najważniejszym naszym celem powinno być nieszkodzenie uczniom. Powtórzmy raz jeszcze: Jeśli chcemy pomagać, musimy znać granice swo­ich kompetencji i możliwości. Określmy, na czym się znamy, a na czym nie. Nie próbujmy wkraczać na obszary spoza naszej wiedzy i umiejętno­ści. Nie jesteśmy (w większości przypadków) przygotowani do zajmowania się problemami, które wymagają szczególnego przygotowania psycholo­gicznego, terapeutycznego czy medycznego. Lepiej przekazać fachowcom sprawę niż uczynić coś, czego konsekwencji nie da się później odwrócić.